niedziela, 13 marca 2016

rodział II: Szary, puszysty ptak

    Hermiona nigdy nie przypuszczała, że w samym środku tak cichego i spokojnego miejsca czas może płynąć tak szybko.
Przez miesiąc przebywania z rodziną Weasley'ów zdążyła zupełnie wtopić się w jej organizm. Codziennie rano, kiedy schodziła na dół, śniadanie czekało już przygotowane, a Pani Weasley krzątała się po kuchni witając każdego ciepłym uśmiechem. Hermiona dziwiła się bardzo w jaki sposób mały, kuchenny stół mieści każdego dnia tyle osób jednocześnie.
Drobna, niewysoka Ginny ściśnięta gdzieś pomiędzy wysokimi bliźniakami - Fredem i George'm - próbująca dosięgnąć do talerza. Siedzący w rogu Ron i ciągle puszący się Pearcy, obrażony, że ktoś był w stanie nie zostawić mu choćby jednej, najmniejszej kiełbaski. Obok nich - glowa rodziny - Arthur Weasley ubrany w szate wyjściową, szykujący się do wyjścia do pracy w Ministerstwie Magii, a na dodatek Molly - jego żona, czyli Pani Weasley, kobieta puszystych rozmiarów usilnie starająca wcisnąć się na narożnik obok męża.
Hermiona musiała przyznać, że wyglądało to komicznie. Był to jednak właśnie jeden z tych powodów, dla których uwielbiała tę rodzinę.
       Te wakacje rozpieszczały swoją pogodą. Słońce wręcz wlewało się w umysły kusząc swoją atrakcyjnością, do zrobienia sobie przerwy od obowiązków i od wszystkiego co nieprzyjemne. Dawało sygnały, że życie jest dużo lepsze, jeżeli ulegnie się jego wdziękom.
Niestety, każdego dnia Molly naprzemiennie z zegarem przypominała o obowiązkach domowych i sprawunkach do załatwienia. Dlatego też, wszyscy zajmowali się swoim przydziałem przez pierwszą część dnia, żeby później móc bez ograniczeń korzystać z dobrodziejstw lipca. Hermiona, jako gość nie dostawała wprawdzie żadnych zadań, ale pomagała oczywiście zarówno Ronowi jak i Ginny w wypełnianiu ich własnych.
Bliźniacy czasami wręcz błagali ją aby zrobiła też coś za nich, ale ona uważając, że powinni się w końcu czegoś nauczyć odpowiadała argumentem liczebnym. I tak już mieli o jedną parę rąk do roboty więcej niż rodzeństwo. 
        Popołudniami Hermiona, Ginny i Ron lubili chodzić do lasu, na długie spacery albo po prostu przesiadywać w ogrodzie. Fred i George znikali gdzieś na całe dnie i jak zwykle nikt nie wiedział gdzie i co robią. Tydzień temu przyszły sowy z wynikami egzaminów Standardowych Umiejętności Magicznych, które bliźniacy pisali w czerwcu. Molly nie posiadała się ze szczęścia kiedy listy okazały się zawierać w sobie pomyślną wiadomość zdanych testów z zakresu teorii i praktyki. Wyprawiła nawet mała ucztę w związku z tą dobrą wiadomością. Zawsze myślała, że Fred i George będą jedynymi jej dziećmi, które egzaminy te będą musieli poprawiać. Byli nawet lekko obrażeni, że nawet ich własna matka w nich wątpi, ale kiedy podała polędwiczki wieprzowe przeszło im zupełnie.
        Nadszedł sierpień. deszcz nie pokazywał się w zasadzie od początku wakacji. Trójka przyjaciół siedziała właśnie nad suchym potokiem. Ron z zamkniętymi oczyma leżał z wyciągniętymi nogami nucąc jakąś niezrozumiałą melodię, a Hermiona wpatrywała się w ździebełka trawy, osłabione i wysuszone, które ustępowały pod delikatnymi pociągnięciami Ginny. Leniwa cisza melodyjnie kołatała wokół potoku przenikając w atmosferę nadając jej znamiona senności. Hermiona zasłuchała się w śpiew jednego z ptaków, który usilnie próbował dojść do głosu w leśnej dyskusji. Nie znała jego właściciela, bezskutecznie próbowała wypatrzeć go wśród gałęzi. Miała wrażenie, że jest coraz bliżej.
W końcu przez ułamek sekundy wydawało jej się, że na wśród małych gałązek najbliższego drzewa dostrzegła jasnoszarego puszystego ptaszka, którego nigdy wcześniej nie widziała. Jednak w tym samym momencie...
- Czołem dzieciaki! - głos dochodzący z pomiędzy drzew za nimi wdarł się w spokojne rozmyślenia każdego z osobna tak gwałtownie, że cała trójka ożywiła się błyskawicznie, a Ron nawet cicho pisnął mając nadzieje, że nikt oprócz niego tego nie usłyszał.
Bliźniacy jak zwykle potrzebowali spektakularnego wejścia w sytuacje.
- Cześć głupki - odpowiedziała im ich młodsza siostra.
George od razu zajął miejsce na kocu obok Rona, podkurczając swoje długie nogi i naśladując jego pozę utkwił wzrok w jednym punkcie naprężył mięśnie twarzy udając, że skupia się nad czymś ze wszystkich sił.
- Wiesz co, braciszku? - powiedział w końcu. - Próbuję i próbuję, ale za nic w świecie nie mogę wpaść na pomysł nad czym tak intensywnie tutaj myślisz! A jest to widok przecież tak niecodzienny. Uchylisz rąbka tajemnicy?
Rozczęła się pomiędzy nimi lekka przepychanka słowna, swoją drogą całkiem noramalna wśród rodzeństwa Weasley'ów, w trakcie której Hermiona spojrzała w stronę Freda, który stojąc z boku wytężał uporczywie wzrok maszerując nim po leśnej ściółce. Wyglądało to zupełnie tak, jakby zgubił w niej jakąś bardzo małą, ale ważną rzecz i szukał jej z rozpaczliwą nadzieją. Poczuł na sobie wzrok dziewczyny i natychmiast porzucił poszukiwania i jakby w obawie, że Hermiona zaraz o coś zapyta uśmiechnął się półgębkiem i kilkoma sprawnymi ruchami znalazł się tuż obok Geroge'a i Rona włączając się do coraz bardziej zaciętej kłótni. Zastanowiło ją to przez moment, ale przecież bliźniacy zawsze byli owiani pewną tajemnicą, więc nie było to tak do końca niezrozumiałe zachowanie.
Siedzieli tak rozmawiając jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu zaczęło robić się szarzej niż zwykle o tej porze w inne dni lata. Na niebie powoli gromadziły się coraz ciemniejsze chmury i stało się jasne, że muszą wracać do Nory, bo lada moment może spaść, długo wyczekiwany, sierpniowy deszcz. Pierwsze krople zaczęły uderzać o suchą trawę kiedy zarys Nory zamajaczył na horyzoncie. Zaczęli biec, ale mimo to do domu dotarli już bez nadziei na znalezienie na sobie jakiejś suchej części ubioru. Z włosów każdego z nich spływały delikatne strużki wody. Hermiona odgarnęła swoje na codzień bujne, teraz nieco przyklapnięte loki do tyłu uderzając nimi przypadkowo Rona co wywołało śmiech na twarzach wszystkich, oprócz Rona, który wyglądał na coraz bardziej zdenerwowanego.
        W ciepłym wnętrzu Nory, każdy przebrany w suche ubrania zajął się własnymi sprawami. Hermiona usiadła między oknem na półpiętrze a zejściem na dół i patrzyła przez szybę na pogrążony w płaczu ogród. Deszcz zelżał, ale wciąż nie odpuszczał. Z czego najbardziej zadowolona była Molly, która do tej pory przez nieobecność deszczu musiała nawadniać swoje fruwokwiaty samodzielnie. Teraz ich długie, falujące wąsy wsiąkały radośnie deszczowe opady.
       Hermiona przypomniała sobie małego szarego ptaka, którego widziała w lesie. Wzbudził w niej tak wielką sympatię, że zaczęła zastanawiać się gdzie się schował przed całą tą ulewą. Może wcale się nie schował i teraz cały mokry siedzi dalej na gałązce krzaka?
Z tych rozmyślań wyrwała ją Ginny, która dosiadła się do niej bezszelestnie.
- Cześć! - powiedziała swoim, zwykłym pogodnym głosem. - Niezła sprawa, co? Ron nie odzywa się do George'a od popołudnia.
- Co? - zapytała nieco rozkojarzona Hermiona. - O co mu znowu chodzi?
- Czuje się obrażany we własnym domy i tak dłużej być nie może! - odparła jej rudowłosa przedrzeźniając nieco piskliwy ton swojego brata.
Obie zaśmiały się,bo Ginny odwzorowała Rona idealnie. Po chwili Hermiona podniosła brwi, jakby właśnie przypomniała sobie o czymś ważnym.
- właśnie, Ginny!- zaczęła - nie zauważyłaś, że Fred zachowywał się dzisiaj odrobinę dziwnie? - dokończyła niepewnie.
- Co to znaczy 'dziwnie' - zaśmiała się druga. - Masz na myśli, tak jak zawsze?
- Nie, nie.. - odparła po momencie zastanowienia. - trochę dziwniej niż zwykle.
Ginny popatrzyła na nią podejrzliwie, jakby czekała, że dziewczyna doda coś jeszcze, ale orientując się, że nie doczeka się na rozwiniecie pytania rozejrzała się dyskretnie upewniając się, że są same i ściszając głos powiedziała:
- Wiesz, oni zawsze mają coś za uszami, ale jeszcze w pociągu z Howartu usłyszałam ich rozmowę z Seamusem, że w te wakacje każdy ma skupić się na tej jedej rzeczy...
- jaki ej rzeczy? -wtrąciłą zaciekawiona Hermiona.
-Nie wiem przecież! - podniosła głos Ginny, ale tylko na moment, bo za chwile znowu zaczęła mowić ciszej - myślę, że wszyscy się dowiemy, jak tylko wrocimy do szkoły.
- Ciekawe co oni znowu wymyślą. - odprała Hermiona wzdychając.
Ginny po chwili milczenia powiedziała już normalnym tonem
- Cokolwiek by to nie było, będzie to coś głupiego. - pokreciła lekko głową i dodała - No nic, idę poczytać "Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć". Hagrid zadał nam to jako lekturę wakacyjną, a ja nawet jej nie ruszyłam.
Wstała i zostawiajac przyjaciółkę wspieła się po skrzypiących drewnianych schodach, a Hermiona siedząc jeszcze przez chwile postanowiła pójść w jej ślady i pogrążyć się w lekturze jakieś książki, którą miała nadzieje znaleźć na regale w salonie.
Zeszła na dół i zaczęła przebiegać wzrokiem kilka tytułów w posuzkiwaniu najabrdziej interesującego.
       Takie pozycje jak "Od jaja do piekła", czy" Ludzie, którzy za bardzo kochają smoki" powtorzył się kilkakortnie, tylko w innych wydaniach, z innymi okładkami, najwyraźniej Charlie kolekcjonował je miszkając jeszcze w Norze.
W końcu natrafiła na "Gdzie jest różdżka, jest i sposób" i już miała wyciągnąć ją z półki kiedy za sobą usłyszała dobrze znany jej głos jednego z bliźniaków.
- Hermiona Greneger w swoim naturalnym środowisku. Mamy tutaj rzadką okazję obserwować jak zaczyna żerować.
Obrociła się, żeby zamachnąć się książką na chłopaka, ale ten przewidując jej zamiary zgiął się lekko, tak że dziewczyna przecieła powietrze z lekkim świstem.
- No prosze, całkiem mocno chciałaś mnie przywitać. - powidział i zrobił dwa kroki w tył spodziewając się kolejnego ciosu.
Hermiona spróbowała jeszcze raz, ale tym razem on złapał za książkę z drugiej strony.
- Jestem pałkarzem Grenger, posiadam odrobinę refleksu. - dodał ściszonym głosem, uśmiechając się lekko.
- Gdzie twoja lepsza połowa, Weasley? - powiedziała Hermiona odkładając książkę na półkę.
- Wbrew pozorom i rozpowszechnionej opini nie chodzimy razem za rękę w każdej sekundzie dnia. - odparł. - Prawda, czasami i tak bywa, ale przecież...bądźmy dorośli.
Dziewczyna zaśmiała się.
- W twoich ustach brzmi to przynajmniej zabawnie, jak nie całkiem absurdalnie. - dodała wciąż się uśmiechając.
- Też nie jesteś przekonana co do naszej dojrzałości? Po kim, jak po kim ale po tobie nie spodziewałem się takiego zwątpienia.
- Nie rozumiem..
- No wiesz, skoro wciąż wierzysz, że pozwolimy ci tutaj czytać książki to musisz być człowiekiem wielkiej wiary. - wyszczerzył zęby. - Nora nie widziała jeszcze nigdy bez potrzeby otwartej książki  i za mojej kadencji się to nie stanie.
Dziewczyna spojrzała na niego poważnym wzrokiem i odparła:
- może gdybyś troszkę poczytał to zaliczyłbyś SUMy bez problemu, a nie licząc na łut szczęścia.
- Widzisz Hermiona, łut szczęścia to mój wierny kompan, dlatego też zaliczyłem je bezstresowo. - odpowiedział na jej zarzut nie przejmując się jego treścią zbyt mocno.
       Dziewczyna chciała powiedzieć coś jeszcze, ale właśnie w tym momencie rozległo się skrzypienie drewnianych drzwi wejściowych do Nory. Oboje spojrzeli w tamtą stronę pewni, że zaraz wejdzie przez nie Arthur wracający z pracy. Jak wielkie było ich zdziwienie, kiedy w progu domu zobaczyli, nie kogo innego jak Harry'ygo Potter'a, który w jednej ręce ciągnął skurzany kufer, a w drugiej trzymał klatkę z śnieżnobiałą Hedwigą.



piszcie, motywując!

7 komentarzy:

  1. A, super puper! Uwielbiam ten rozdział! I w ogóle to jak piszesz! GE-NIA-LNE! Baaardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać, kiedy dodasz następną część! I ta wymiana zdań między Mioną, a którymś z bliźniaków no ciekawie hahah zabawny uroczy i milutki rozdzialik:)
    Życzę weny i czekam na więcej:)
    ~Kate

    http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział,zaczyna się coś dziać między hermonią,a którymś z bliźniaków
    czeakm na kolejny i weny 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję Wam bardzo! To niesamowite słyszeć, że spotyka się z to z pozytywnym odzewem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest cudowny...
    Mówiąc szczerze lepszy od ostatniego...
    Z niecierpliwością czekam na następny...
    Powodzenia, żeby był jeszcze lepszy od tego...
    ☺☺☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło to czytać! dzięki, zapraszam następnym razem! :)

      Usuń
  5. O! Rozdział super, naprawdę!
    Ciekawe co kombinujo bliźniacy.
    Może ten ptak ma z tym coś wspólnego?
    Chyba najbardziej podobał mi się tekst Freda
    "Hermiona Greneger w swoim naturalnym środowisku. Mamy tutaj rzadką okazję obserwować jak zaczyna żerować."
    I jeszcze zwrócę Ci tylko uwagę że Granger, piszę się przez a, nie e! :D
    Ale tak to chyba nie zauważyłam więcej błędów!
    Teraz zostało mi tylko czekać na nexta i oczywiście życzyć dużo weny!
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże przepraszam, literówka z rozpędu? Nie wiem zrobiłam to dwa razy, więc pewnie byłam świecie przekonana, że pisze to dobrze. Masakra. Ehh dobrze, że zwracacie uwagę na takie szczegóły!
      Następny rozdział dzisiaj, jak uda mi się go poskładać do 'kupy'

      Usuń