poniedziałek, 29 lutego 2016

rodział I: Nora


      Mijał właśnie trzeci wieczór wakacji. Ciepłe letnie powietrze  nabuzowane było cudownym zapachem beztroski, którą można było wdychać bez ograniczeń.
Młoda dziewczyna siedząca na ławce wpatrywała się w bezkres gwiazd rozważając zaproszenie Pani Weasley. Wakacje w Norze - zawsze tętniącym życiem domu, uwielbianym przez każdego kto tylko zdołał poznać się na jego magii, która nie tkwi wcale w tym,że mieszkają w nim czarodzieje.
Magia tego miejsca zawarta jest już w samej atmosferze rodzinności jaką buduje przede wszystkim gospodyni - Pani Weasley.
Nora była miejscem, w którym każdy gość czuł się jak we własnym domowym zaciszu. Przy czym słowo - zacisze - w tym przypadku nie jest na miejscu. Cisza z całą pewnością nie opisuje miejsca, w którym bez przerwy dzieje się coś nowego. Słychać tam, oczywiście oprócz zwykłej domowej krzątaniny raz za razem piski Ginny - najmłodszej córki Państwa Weasley - która wciąż daje nabierać się na żarty dwóch największych humorystów Hogwartu, czyli bliźniaków Freda i George'a. Usłyszeć tam też można, poza piskami Ginny, piski Rona, który spotka się gdzieś z pająkiem. Raz za razem odzywa się także Erol - sowa pocztowa Państwa Weasley'ów upominająca się o coś do jedzenia. Całość dopełniał ogromy zegar obowiązków, znajdujący się w przejściu pomiędzy kuchnią a salonem, który oznajmiał co jakiś czas m.in o porze sprzątania ogrodu.
Każdy kto zostawał w tym domu na dłużej wiedział, że może zachowywać się zupełnie swobodnie i jest tam tak samo mile widziany jak każdy pełnoprawny członek rodziny.
Hermiona, bo o niej mowa, również uwielbiała tam przebywać. Teraz siedziała otulona kocem ciepłem nocy rozmyślając nad tym, czy i teraz powinna pojechać do Nory. Przeciągnęła swoje bujne, kasztanowe włosy na lewą stronę pozwalając letniemu podmuchowi na pogłaskanie swojego policzka.
Jej rodzice przeżywają właśnie drugą młodość. Miesiąc temu wyjechali w podróż camperem po Europie i powrót planują na początek nowego roku. Cieszyła się, że dobrze się bawią, dzięki temu przed sobą miała perspektywę wakacji
spędzonych nad książką z zaklęciami. Nie uważała tego oczywiście za złą alternatywę.
Dwa dni temu miała wysłać sowę z odpowiedzią na propozycję przyjazdu do Nory. Nie miała pojęcia dlaczego tak z tym zwlekła. Wiedziała po prostu, że będąc razem z Weasley'ami może zapomnieć o wakacyjnej nauce.
Zrobiło się nieco chłodniej. Potarła lekko ramiona i jeszcze raz spojrzała w gwiazdy. Wtedy właśnie, nagle cisze przeciął gwałtowny świst i kilka pojedynczych, niegłośnych uderzeń dochodzących od strony drogi.
Nauczona doświadczeniem, nabytym przez lata nauki w Hogwarcie, podniosła się natychmiast wyciągając różdżkę z kieszeni. Serce zaczęło jej bić nieco mocniej. Bezszelestnie stanęła za żywopłotem, gdzie udało jej się usłyszeć strzępki rozmowy.
- ... zgłupiałeś? Musiałeś stawać mi na głowie tym swoim zabłoconym butem, George? - powiedział pierwszy głos.
- Oh Przepraszam Ron serdecznie. Byłem pewny, że to już wycieraczka przed drzwiami Hermiony. - odpowiedział drugi, odrobinę głębszy od pierwszego.
- Zamknijcie się, dzieciaki. Trzeba poszukać Świstoklika.  - wtrącił trzeci głos - Pójdę kawałek wzdłuż drogi, nie mogło go wywiać daleko.
Hermiona wiedziała już, że może schować różdżkę i przywitać przyjaciół. Obeszła żywopłot rzucając im się na szyje.
- Co wy tutaj robicie? - zapytała.
-Emmm, jak przestaniesz wkładać mi włosy do buzi to Ci powiem - zamruczał George.
Hermiona wypuściła go z uścisku uśmiechając się. Omiotła wzrokiem dwójkę braci. Rona, który wciąż pocierał głowę i George'a - jednego z najwyższych rudych bliźniaków jakich znała.
- Przyszliśmy po Ciebie, mam nadzieje, że jesteś już spakowana. - usłyszała po chwili wyjaśnienia z ust Rona.
- Nie dotarła do nas Twoja odpowiedź, więc postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. - tym razem odezwał się George.
Hermiona przetarła lekko czoło wierzchem dłoni zakłopotana.
- To co, ponieść Ci walizkę? - usłyszała za sobą drugiego z bliźniaków, który najwyraźniej dopiero teraz wrócił z poszukiwań Świstoklika.
- Fred jak miło Cię widzieć! - powiedziała odwracając się i witając się z nim.
- Wzajemnie - uśmiechnął się do niej. 
Siła perswazji tych trzech rudych twarzy sprawiła, że książka z zaklęciami straciła nieco na swym blasku. Stała się bezsilna w obliczu perspektywy spędzenia wakacji z tą rodziną, w której miała tak wielu przyjaciół. 
Teraz dopiero zobaczyła, że Fred trzyma w ręku starego, poturbowanego trapera, który normalnie nie byłby zbyt wiele wart, gdyby nie fakt, że był magicznym przedmiotem służącym do podróżowania. Rozpoznała w nim ten sam but, którym kiedyś przedostali się na mistrzostwa Quiddicha.
- Idziemy po tę walizkę? - powiedział Fred unosząc pytająco brwi, wręczając równocześnie George'owi buta.
- Idziemy - uśmiechnęła się Hermiona. - Tylko proszę Was, - zwróciła się do pozostałej dwójki. - tutaj nie mieszka żaden czarodziej, wejdźcie do ogrodu, żeby nie zwracać na siebie uwagi. - dokończyła, po czym wraz z Fredem ruszyła w stronę domu.
- Chcesz mi powiedzieć, że zachowuje się nienormalnie? - usłyszała za sobą jeszcze oburzone pytanie George'a, na które nie miała już sił odpowiadać.
To oczywiste, że zachowuje się nienormalnie, przynajmniej jak na realia mugolskiego świata. Nie dość, że pojawił się przed chwilą nie wiadomo skąd to jeszcze teraz ściska kurczowo starego buta przez jakąś gumową, zdziwaczałą rękawiczkę jakby była to dla niego najważniejsza na świecie rzecz. Wiedziała, że służy ona do przenoszenia z miejsca na miejsce zaczarowanego w Świstoklik przedmiotu, ale przecież dla przeciętnego człowieka nie było to tak do końca oczywiste.
- To co Hermiono? - Zwrócił się do niej Fred kiedy weszli już do mieszkania. - Powiesz mi dlaczego nie doczekaliśmy się sowy od Ciebie? Korki w powietrzu?
Uśmiechnęła się pod nosem nie wiedząc co odpowiedzieć. Weszli do jej pokoju i chłopak zatrzymał się na chwilę omiatając go wzrokiem.
Zawsze myślał, że pokój Hermiony Grenger będzie wyglądać jak hogwarcka biblioteka, a tym czasem weszli właśnie do spokojnego, dziewczęcego pokoju z jasno różowymi ścianami, i kwiatami na parapecie. Dużym łóżkiem umiejscowionym tuż przy oknie i okrągłym puchatym dywanem na drewnianej podłodze. Wszystko tam miało swoje miejsce. Trzy półeczki na ścianie obłożone były ramkami ze statecznymi zdjęciami jej i jej rodziców w różnych momentach jej dzieciństwa. Uwagę Freda przykuło zdjęcie przedstawiające małą dziewczynkę na kolanach jakiegoś starszego Pana z czerwoną czapką, z długą siwą brodą, który przypominał mu trochę samego Dumbledore'a.  Dziewczynka miała bardzo rozkwaszoną minę jakby za chwilkę miała się rozpłakać. Przeniósł wzrok nieco niżej i dostrzegł kilka zwojów papirusu rozciągniętych na biurku i leżącą obok nich otwartą księgę eliksirów.
- Wiesz... - zaczęła.
- Wiem, wiem. - przerwał jej. - Nora to nie klasa w Hogwarcie, ale musisz sobie kiedyś zrobić w tym wszystkim przerwę. Przypilnujemy Cię z Geroge'im porządnie.
Walizka Hermiony leżała obok łożka lekko uchylona, ale wyglądała na nierozpakowaną. Dziewczyna dorzuciła do niej kilka rzeczy zapinając ją na metalowe zatrzaski.
- Gotowe. - powiedziała po chwili.
Kiedy wygramolili się z pakunkiem na zewnątrz George i Ron prowadzili właśnie ożywioną dyskusję na temat ostatnich rozgrywek Quiddicha pomiędzy bułgarską drużyną Sępy z Vracy a Osami z Wimbourne. Podobno Ci pierwsi zachowali się wyjątkowo nie fair wystawiając do gry zawodnika, który w ogóle nie był zarejestrowany jako gracz drużyny.
Hermiona nigdy nie lubiła podróżowania za pomocą Świstoklika, dlatego też zamknęła oczy w momencie chwytania starego buta. Kiedy znaleźli się na polanie obok Nory odetchnęła z ulgą, że nie wywiało ich w jakieś inne, niepożądane miejsce.
Spojrzała na dom Weasley'ów i uśmiech pojawił się na jej twarzy. Drewniany, nieco wygięty dom ze strzelistym ostrym dachem podparty kilkoma kolumienkami a wokół niego połacie pól i las okalający horyzont. Granatowy kolor nocy rozświetlało światło dochodzące z okien domu zdające się rozweselać każdego przybywającego, zapraszając swoją żółtą barwą do środka.
- Witamy - powiedział Ron i zaprosił ręką do wejścia po schodach.
Dziewczyna nabrała w płuca czystego, delikatnego powietrza i uśmiechając się podążyła do środka za przyjaciółmi. Już wiedziała, że to będą piękne wakacje.






Do następnego ;)


7 komentarzy:

  1. Hmmm, jak na razie jest ok, nic więcej nie mogę napisać, bo to dopiero początek i za wiele się nie dzieje ;)
    Lecz zapowiada się ciekawe opowiadanie,więc na pewno wpadnę przeczytać kolejny rozdział ^^
    Weny i pozdrawiam
    ~gwiazdeczka☆

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, skoro zrozumiałaś swój błąd to teraz mogę skomentować ;)
    Żadnego usuwania bloga, ani mi się waż! xD
    Na początek - formy grzecznościowe w opowiadaniach piszemy małą literą, czyli nie Ci, a ci ;)
    Robisz bardzo ładne opisy. Troszeczkę je trzeba doszlifować, ale są naprawdę ciekawe, niespotykane wręcz :D Lekki minus, że zaczęłam od wakacji w Norze, bo 2/3 opowiadań tak się zaczyna, ale wierzę że masz jakiś ambitny pomysł i dalej coś ciekawego wymyślisz ;)
    Na chwilę obecną nie mogę nic więcej powiedzieć, bo to dopiero początek ;)
    Weny życzę
    Marta Weasley
    http://fremione-w-otchlani-marzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grr głupi słownik - miało być zaczęłaś*, a nie zaczęłam xD

      Usuń
    2. dziękuję bardzo, każda uwaga na wagę złota :) zaczęłam od wakacji w Norze, ale nie zamierzam się nad nimi rozwodzić, bo przeczytałam (pewnie podobnie jak Ty) milion opowiadań na temat Fremione i sama jestem znudzona niektórymi motywami. Generalnie zajmuję się tworzeniem artykułów z wydarzeń w mojej miejscowości, gdzie raczej nie używam form dialogów a raczej samych opisów. Pewnie dlatego mam w tym lekką wprawę. Fakt, jestem niedokładna - teraz widzę literówki, niedoszlifowania, niepotrzebne powtórzenia.
      Postaram się to wszystko poprawić w kolejnym wpisie.

      Usuń
  3. Bardzo mi się podoba...
    Mam nadzieje ze napuszesz następny rozdział i zarazem poprowadzisz blog do końca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne, miałam teraz dużo na głowie, ale zapraszam Cię wyżej na drugi rozdział :)

      Usuń
  4. Uhuhu, fajnie się zaczyna. Genialne opisy, a sceny niektóre bawią do łez:')) osobiście uwielbiam w tym rozdziale George'a:))))
    ~Kate

    http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń